niedziela, 28 lipca 2013

Puszcza i Gołdopiwo



Pakujemy się i wyruszamy w Puszczę Borecką! To jest taki cwany plan – przejechać znad Mamr nad jezioro Gołdopiwo przez puszczę. Ruszamy wcześnie, Nordi trochę biegnie, trochę jedzie w stronę Węgorzewa. Mi po drodze w łańcuch i zębatkę wkręca się pajączek mocujący bagaże, Nordiego atakują krowy. Sielanka :)W Węgorzewie kręcimy się trochę w poszukiwaniu drogi, ale odnajdujemy ją dość szybko. Pedałujemy z dwie godziny i przejeżdżamy prawie 20km do miejscowości Stręgiel, gdzie decydujemy się zrobić odpoczynek na campingu. Szukamy tego miejsca odpoczynku i szukamy, aż wreszcie Pawła z Nordusiową przyczepką zaczepia pani, która wybiega z samochodu i zaprasza nas na kawę. Okazuje się, że pani ta ma 3 psy, a jej dzieci chcą mieć goldena i to dokładnie takiego samego jak nasz - złociutkiego. Po części oficjalnej siadamy w ogrodzie przy super kawie, przechodzimy na Ty, głaskamy Andzię, Tosię i Manię, czyli trzy suczki gospodarzy. Nordi udaje niedostępnego i zainteresowany jest głównie patykiem.Monika i Bartek, czyli dzieci zainteresowane nabyciem goldenka wypytują nas o mnóstwo rzeczy. Hodowle, ceny, dysplazję. Sami mieszkają w Warszawie, a ich mama Beata i tata, którego imienia nie poznaliśmy - w Stręglu.
Zostawiamy nasze namiary, umawiamy się na goldenowy spacer, jak już mały goldenek będzie w posiadaniu Moniki i Bartka, i ruszamy dalej do puszczy. Sama puszcza trochę nas rozczarowuje nawierzchnią złożoną z kocich łbów, ale satysfakcjonuje przyrodą, lasami, bagnami i zwierzyną. Wprost z puszczy po 60km dziś dojeżdżamy do Jeziorowskich nad jeziorem Gołdopiwo. Siadamy na tzw. kaczym dołku, Nordi pływa, a my nabieramy sił aby szukać noclegu. Znajdujemy obok jeszcze jedno pole - parking, potem camping, ale jedziemy do centrum Kruklanek po zakupy, po czym obładowani jak dzikie konie wracamy na pole-parking, skąd przegania nas dziwny pan w wielkim białym SUV-ie, krzycząc, że tego najgroźniejszego na świecie psa mamy natychmiast zabrać, założyć kaganiec, elektryczną obrożę, a najlepiej to od razu uśpić. Pytam go, czy to jego teren, ale nie, pan siedzi tam dla przyjemności kontroli nie swojej ziemi. Oczywiście grozi nam "odpowiednimi służbami", które przyjadą jeżeli się natychmiast nie dostosujemy. Zostawiamy tego biednego pana w jego własnym świecie i wracamy na kaczy dołek. Tu Nordi gania się z piękną Julką - owczarkiem niemieckim, a my palimy ognisko, pływamy, jemy pyszne rzeczy i oglądamy piękny zachód słońca. 
Rozpogadza się.





3 komentarze:

  1. Widocznie w Jeziorowskich tak to już jest...w niedzielę po południu chciała nas przegonić z kaczego dołka pewna pani przy pomocy odpowiednich służb. Stwierdziła przy tym, że rozbiliśmy się w "parku stworzonym pracą czynu społecznego i przez nas nikt nie chce tu przyjść posiedzieć w niedzielę"...długa historia. Teraz jesteśmy w Wydminach u bardzo sympatycznych ludzi, których poznaliśmy przez przypadek w Giżycku pod biedronką...karma musi się zgadzać. Pozdrowienia od motocyklistów ;) Beata i Jarek

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie jaja. :) a dla nas bylo tam tak super. I dlatego polecalismy. A gdzie teraz ruszacie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę zleciało od naszej ostatniej wizyty, ale czas tak zasuwa...
      Jeżeli chodzi o Mazury to z Gołdopiwa w poniedziałek rano pojechaliśmy do Giżycka i tam, tak jak już pisałem wcześniej, na nasze szczęście poznaliśmy kolejnych sympatycznych ludzi (całkiem przypadkiem - Pan Zdzisiek zagadał pod marketem, że nieźle zapakowałem motocykl), którzy zaoferowali nam nocleg w przyczepie kempingowej na swoim podwórku w Wydminach. Po zwiedzaniu Giżycka wybraliśmy się do nich wieczorem i spędziliśmy tam dwie noce w przemiłym towarzystwie. Trochę popływaliśmy kajakiem po jeziorze Wydmińskim, później wybraliśmy się do Starych Juch na wieżę widokową. Ogólnie super. Później wyruszyliśmy dalej na południe, ale nie chcieliśmy już rozbijać się na żadnych zatłoczonych polach namiotowych. Dlatego po wielu godzinach poszukiwania i przeprawie promowej wreszcie dotarliśmy tam, gdzie wcześniej chciałem już nocować - na pole namiotowe Tarpan II w lesie doświadczalnym konika polskiego PAN. :) No i oczywiście nad ranem odwiedzili nas gospodarze - koniki polskie. Było super, cicho, sympatycznie no i te okoliczności przyrody. Niestety po tej nocy musieliśmy się już zawijać do Łodzi. I tak oto wyglądały nasze wojaże po Mazurach. :)

      Serdecznie pozdrawiamy wesołych podróżników i Nordiego Super Psa :)
      Beata i Jarek

      Usuń