poniedziałek, 25 listopada 2013

Bieszczady


Bieszczady!!! :)


Dawno na blogu nic się nie działo. Przyczyna jest prosta i oczywista – brak czasu. Skończyły się wakacje, zaczęła się praca i obowiązki. Nordi niezmiennie radosny, musiał się przyzwyczaić do nieobecności i dużej ilości snu. Standard. A tymczasem weekendy zawsze staraliśmy się spędzać aktywnie, jak nie wyprawa do lasu, to ognisko nad Wisłą. Jak nie bieganie, to wyjazd w Bieszczady. Aaa właśnie! Bieszczady! :) Wybraliśmy się tam w październiku, na trzy dni. Nordi dzielnie zniósł i 10h podróż (wypadki, korki, objazdy) i spanie w kilkuosobowym pokoju w Ustrzykach Górnych. Podobno do niektórych nawet próbował się przytulać w nocy! Naszym celem pierwszego dnia po przyjeździe była Połonina Caryńska. Gdy kupowałam bilet wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, pan w budce z groźną miną spojrzał na mnie i powiedział: Ale z psami nie wolno! Hmm wiedziałam o tym, ale Nordi to nie byle pies, to Super Pies! Wkroczyliśmy więc pewnie, kiedy uspokoiłam pana słowami: My tutaj tylko kawałeczek.
Pomimo jesiennej aury, tego dnia było bardzo ciepło. Dość szybko dotarliśmy na szczyt grzbietu Połoniny i później spacerowaliśmy nim w tą i z powrotem. Nordi oczywiście pilnował się grzecznie, a 99% osób które go mijały uśmiechało się i pozdrawiało nas. Negatywnie nastawiona była tylko jedna pani, która koniecznie chciała uświadomić nas o konieczności zapłacenia mandatu w przypadku spotkania strażnika parku. Ale o tym przecież wiedzieliśmy. Na szczycie obejrzeliśmy piękny zachód słońca i potem w zapadających ciemnościach, zeszliśmy na piwko do schroniska Kremenaros. Klasyka bieszczadzkich wieczorów!
Następnego dnia wyruszyliśmy na Tarnicę. Tym razem pani w budce udawała, że wcale Nordiego nie widzi i pewnym krokiem ruszyliśmy do góry, w doskonałych nastrojach. Urządziliśmy po drodze walkę na liście, sesję zdjęciową z psem w roli głównej oraz zaburzyliśmy równowagę w przyrodzie poprzez przenoszenie przez Nordiego patyków z góry na dół i odwrotnie :). Na górze – mróz, zima, zawieja lodowa i mgła. No ale cóż to dla dzielnych podróżników i Super Psa! Dotarliśmy pod wieńczący szczyt Tarnicy krzyż, posililiśmy się kanapkami i ruszyliśmy w drogę powrotną. Schodząc, zauważyliśmy, że Nordi zaczął trochę kuleć na tylną łapkę. Jako, że u psa z dysplazją trzeba być bardzo wyczulonym na jakiekolwiek objawy kulawizny, czy sygnały bólu, podjęliśmy decyzję, że następnego dnia rezygnujemy ze zdobycia Małej i Wielkiej Rawki (ze względu na bardzo strome podejście), a pojedziemy pozwiedzać i zobaczyć Solinę.
Bieszczady o tej porze roku są piękne. Jesienne kolory, mało ludzi, piękne szlaki do chodzenia z psem. Coś wspaniałego. Ciężko było wrócić i następnego dnia ruszyć do codziennej pracy. A Nordi dwa dni odpoczywał i nie robił najsmutniejszych oczu świata, gdy wychodzę do pracy… Był zbyt zmęczony ;)