Bieszczady!!! :) |
Dawno na blogu nic się nie działo. Przyczyna jest prosta i
oczywista – brak czasu. Skończyły się wakacje, zaczęła się praca i obowiązki.
Nordi niezmiennie radosny, musiał się przyzwyczaić do nieobecności i dużej
ilości snu. Standard. A tymczasem weekendy zawsze staraliśmy się spędzać
aktywnie, jak nie wyprawa do lasu, to ognisko nad Wisłą. Jak nie bieganie, to
wyjazd w Bieszczady. Aaa właśnie! Bieszczady! :) Wybraliśmy się tam w
październiku, na trzy dni. Nordi dzielnie zniósł i 10h podróż (wypadki, korki,
objazdy) i spanie w kilkuosobowym pokoju w Ustrzykach Górnych. Podobno do
niektórych nawet próbował się przytulać w nocy! Naszym celem pierwszego dnia po
przyjeździe była Połonina Caryńska. Gdy kupowałam bilet wstępu do
Bieszczadzkiego Parku Narodowego, pan w budce z groźną miną spojrzał na mnie i
powiedział: Ale z psami nie wolno! Hmm wiedziałam o tym, ale Nordi to nie byle
pies, to Super Pies! Wkroczyliśmy więc pewnie, kiedy uspokoiłam pana słowami:
My tutaj tylko kawałeczek.
Pomimo jesiennej aury, tego dnia było bardzo ciepło. Dość
szybko dotarliśmy na szczyt grzbietu Połoniny i później spacerowaliśmy nim w tą
i z powrotem. Nordi oczywiście pilnował się grzecznie, a 99% osób które go
mijały uśmiechało się i pozdrawiało nas. Negatywnie nastawiona była tylko jedna
pani, która koniecznie chciała uświadomić nas o konieczności zapłacenia mandatu
w przypadku spotkania strażnika parku. Ale o tym przecież wiedzieliśmy. Na
szczycie obejrzeliśmy piękny zachód słońca i potem w zapadających ciemnościach,
zeszliśmy na piwko do schroniska Kremenaros. Klasyka bieszczadzkich wieczorów!
Następnego dnia wyruszyliśmy na Tarnicę. Tym razem pani w
budce udawała, że wcale Nordiego nie widzi i pewnym krokiem ruszyliśmy do góry,
w doskonałych nastrojach. Urządziliśmy po drodze walkę na liście, sesję
zdjęciową z psem w roli głównej oraz zaburzyliśmy równowagę w przyrodzie
poprzez przenoszenie przez Nordiego patyków z góry na dół i odwrotnie :). Na
górze – mróz, zima, zawieja lodowa i mgła. No ale cóż to dla dzielnych podróżników
i Super Psa! Dotarliśmy pod wieńczący szczyt Tarnicy krzyż, posililiśmy się
kanapkami i ruszyliśmy w drogę powrotną. Schodząc, zauważyliśmy, że Nordi
zaczął trochę kuleć na tylną łapkę. Jako, że u psa z dysplazją trzeba być
bardzo wyczulonym na jakiekolwiek objawy kulawizny, czy sygnały bólu,
podjęliśmy decyzję, że następnego dnia rezygnujemy ze zdobycia Małej i Wielkiej
Rawki (ze względu na bardzo strome podejście), a pojedziemy pozwiedzać i
zobaczyć Solinę.