Ostatnio byliśmy nad Śniardwami, w Wejsunach i Przeczce. W
Przeczce na campingu – przesmyku między 2 jeziorami, spotkaliśmy bardzo fajną
załogę jednego z jachtów, którzy w dziwnych okolicznościach tego dnia utracili
ster i w największym wietrze zakręcili na środku jeziora dwa bączki, zanim
jacht pozwolił trochę nad sobą zapanować. Stali potem tak bez możliwości
kontrolowanego płynięcia nawet na silniczku i czekali na pomoc, ale jako że
teraz nie potrzeba patentu żeby pływać na żaglówkach, nikt nie był na tyle
kompetentny żeby się tego podjąć. W końcu zholował ich motorówką pan robiący
komercyjne kursy wraz z pasażerami i na ich interwencję. Na pokładzie była
dwójka dzieci i czterech dorosłych, z czego dwójka wspinająca się skałkowo i
wysokogórsko m.in. Alpy. Zrobiliśmy super ognisko z samogonem, po czym
następnego dnia ruszyliśmy dalej w świat J Czyli do Mikołajek,
przez Popielno i Wierzbę, skąd promem dostaliśmy się na drugą stronę jeziora
(serdeczne pozdrowienia dla obsługi promu J ). W Mikołajkach
zjedliśmy obiad w restauracji, zrobiliśmy zakupy w tłumie ludzi, a potem z
największą przyjemnością uciekliśmy z tego tłumu. Ruszamy w stronę Rynu! Nordi,
który prawie cały dzień spędził w przyczepce, gdyż większość drogi było
asfaltowej, popiskuje i domaga się spaceru. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej,
przez kanał łączący dwa jeziora, przez wieś Skorupki. Zaraz za nią w lesie nad
samym jeziorem znajdujemy super miejsce na nocleg, z dużą ilością
przycumowanych jachtów. Nordi kąpie się w jeziorku, my rozpalamy ognisko, a
Paweł rusza w poszukiwaniu większej ilości drewna głębiej do lasu. Ja pilnuję
ognia i Nordiego, który nagle zaczyna się cały trząść. Wynoszę mu posłanie,
przykrywam polarem, ale efekty są znikome – dalej wielkie trzęsienie. Zabieram
go do namiotu, przykrywam 2 polarami, śpiworem i jeszcze przytulam go mocno. W
międzyczasie wraca Paweł i kładzie się z
nami, po czym leżymy tak prawie pół godziny i Nordi stopniowo się ociepla.
Zostawiamy go opatulonego w namiocie i siadamy nad ogniskiem. Żartuję nawet, że
przez chwilę jest tak jakbyśmy nie mieli psa! Nordi w końcu wychodzi po nas
kilka razy, więc gasimy ognisko i kładziemy się z nim w namiocie. Gramy w karty
prawie do 12 J


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz