niedziela, 28 lipca 2013

:)



Ostatnio byliśmy nad Śniardwami, w Wejsunach i Przeczce. W Przeczce na campingu – przesmyku między 2 jeziorami, spotkaliśmy bardzo fajną załogę jednego z jachtów, którzy w dziwnych okolicznościach tego dnia utracili ster i w największym wietrze zakręcili na środku jeziora dwa bączki, zanim jacht pozwolił trochę nad sobą zapanować. Stali potem tak bez możliwości kontrolowanego płynięcia nawet na silniczku i czekali na pomoc, ale jako że teraz nie potrzeba patentu żeby pływać na żaglówkach, nikt nie był na tyle kompetentny żeby się tego podjąć. W końcu zholował ich motorówką pan robiący komercyjne kursy wraz z pasażerami i na ich interwencję. Na pokładzie była dwójka dzieci i czterech dorosłych, z czego dwójka wspinająca się skałkowo i wysokogórsko m.in. Alpy. Zrobiliśmy super ognisko z samogonem, po czym następnego dnia ruszyliśmy dalej w świat J Czyli do Mikołajek, przez Popielno i Wierzbę, skąd promem dostaliśmy się na drugą stronę jeziora (serdeczne pozdrowienia dla obsługi promu J ). W Mikołajkach zjedliśmy obiad w restauracji, zrobiliśmy zakupy w tłumie ludzi, a potem z największą przyjemnością uciekliśmy z tego tłumu. Ruszamy w stronę Rynu! Nordi, który prawie cały dzień spędził w przyczepce, gdyż większość drogi było asfaltowej, popiskuje i domaga się spaceru. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej, przez kanał łączący dwa jeziora, przez wieś Skorupki. Zaraz za nią w lesie nad samym jeziorem znajdujemy super miejsce na nocleg, z dużą ilością przycumowanych jachtów. Nordi kąpie się w jeziorku, my rozpalamy ognisko, a Paweł rusza w poszukiwaniu większej ilości drewna głębiej do lasu. Ja pilnuję ognia i Nordiego, który nagle zaczyna się cały trząść. Wynoszę mu posłanie, przykrywam polarem, ale efekty są znikome – dalej wielkie trzęsienie. Zabieram go do namiotu, przykrywam 2 polarami, śpiworem i jeszcze przytulam go mocno. W międzyczasie wraca Paweł  i kładzie się z nami, po czym leżymy tak prawie pół godziny i Nordi stopniowo się ociepla. Zostawiamy go opatulonego w namiocie i siadamy nad ogniskiem. Żartuję nawet, że przez chwilę jest tak jakbyśmy nie mieli psa! Nordi w końcu wychodzi po nas kilka razy, więc gasimy ognisko i kładziemy się z nim w namiocie. Gramy w karty prawie do 12 J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz